Na pożegnanie Krzysztofa Pendereckiego

PRASA O NAS

Wspomnienie Romana Rewakowicza o Krzysztofie Pendereckim

Wczoraj, 29 marca 2020 roku, odszedł do wieczności Krzysztof Penderecki – jeden z najważniejszych i najbardziej znanych muzycznych twórców XX i XXI wieku. Po śmierci Witolda Lutosławskiego w 1994 roku, Henryka Mikołaja Góreckiego w 2010 roku, Wojciecha Kilara w 2013 roku i w tych dniach Krzysztofa Pendereckiego zamyka się w Polsce epoka muzycznych tytanów, którzy swoją twórczością wzbogacili światowe muzyczne dziedzictwo i rozsławili polską kulturę muzyczną na cały świat. Krzysztof Penderecki był wśród nich najbardziej jaskrawy, barwny, jego utwory obejmowały wszystkie muzyczne rodzaje i gatunki.

Miałem szczęście być znajomym z wielkim Maestro. Po raz pierwszy spotkałem osobiście Krzysztofa Pendereckiego 14 lutego 1992 roku, gdy byłem jeszcze dyrygentem Ukraińskiego Chóru Męskiego „Żurawli” („Żurawie”). Wspominał on wówczas, jak jest mu bliska wschodnia tradycja i że w młodości odwiedzał czasem cerkiew ze swoim ojcem. Do dziś przechowuję nuty utworu Pendereckiego „Benedicamus Domino” dla chóru męskiego, które wtedy od niego otrzymałem z pamiątkowym wpisem kompozytora.

Lata minęły i znów zdarzyła się okazja na kontakt ze światowej sławy twórcą. Wtedy właśnie powstawały lwowskie „Kontrasty”, w których organizację byłem także zaangażowany. Odczuwałem potrzebę nadania temu festiwalowi odpowiedniego wymiaru – obecność na nim kompozytora i dyrygenta światowego znaczenia była dla nas bardzo ważna. Maestro odpowiedział bardzo pozytywnie, pozostawało tylko znaleźć możliwość dla jego wizyty. Po raz pierwszy, po wielu latach nieobecności we Lwowie – wspominał on, że przed Drugą Wojną Światową odwiedzał to miasto w relacjach rodzinnych – Krzysztof Penderecki z żoną Elżbietą Penderecką przyjechał do Lwowa we wrześniu 1995 roku, po koncercie z jego muzyką, który odbył się w niedalekim Przemyślu. Żył wówczas jeszcze „patriarcha” lwowskich kompozytorów Mykoła Kołessa – spotkanie w Lwowskim Oddziale Związku Kompozytorów Ukrainy pozostało w pamięci jako niezwykle ciepłe i serdeczne. Wówczas – jeszcze w przededniu pierwszych „Kontrastów” – wyraziliśmy życzenie zaproszenia naszego gościa na drugi festiwal w 1996 roku. Wszystko zaczyna się od myśli – „na początku było słowo” – idea została rzucona, trzeba było ją teraz zmaterializować. To był czas mego silnego zaangażowania w „Kontrasty” i wiary, że festiwal ten będzie mógł wypełnić w muzyce ukraińskiej rolę, którą w polskiej odegrała „Warszawska jesień” – Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień w wielkim stopniu i odpowiada za sukces, a także miejsce polskiej muzyki w dzisiejszym światowym kontekście.

Okazja się zjawiła. Od urzędników Ministerstwa Kultury i Sztuki (dzisiejsze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) dowiedziałem się, że w 1996 roku planowany jest pierwszy Festiwal Kultury Polskiej na Ukrainie. Jak potężniej pokazać kulturę polską w Ukrainie, jeśli nie z udziałem tak ważnej muzycznej osobistości jak Krzysztof Penderecki. Uzgodniliśmy wówczas z Ministerstwem Kultury, że prezentacja muzyki Pendereckiego odbędzie się we Lwowie w ramach dwóch festiwali – Pierwszego Festiwalu Kultury Polskiej na Ukrainie oraz Drugiego Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Kontrasty”. Koncert odbył się 22 listopada 1996 roku w katedrze rzymskokatolickiej we Lwowie z udziałem polskich solistów, a także chóru oraz orkiestry Filharmonii Krakowskiej, w programie – „Polskie Requiem” Krzysztofa Pendereckiego, dyrygował sam kompozytor. Wydarzenie było olbrzymie! Po latach przyjemnie jest czytać wspomnienia o tym, jak do Lwowa specjalnie na ten koncert przybywali z różnych miast Ukrainy młodzi adepci muzyki. Koszt przyjazdu polskich wykonawców do Lwowa opłaciło polskie Ministerstwo Kultury, naszym zadaniem była organizacja koncertu i koordynacja z Festiwalem Kultury Polskiej.

Po tak udanym wykonaniu utworu Pendereckiego marzyła mi się kontynuacja tej ważnej aktywności. Postanowiłem zaprezentować w Kijowie najnowszy wówczas utwór Pendereckiego „Credo” na solistów, chór chłopięcy, chór mieszany i wielką orkiestrę symfoniczną, ukończony przez kompozytora w 1998 roku. W listopadzie 1998 roku byłem już po moim pierwszym koncercie z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Ukrainy, której dyrektorem był wówczas Iwan Hamkało – dyrygowałem taki program: Krzysztof Penderecki – „Przebudzenie Jakuba”, Witold Lutosławski – Koncert Fortepianowy z solistką Oksaną Rapita i I Symfonia Johannesa Brahmsa. Umówiłem się, że w koncercie weźmie udział Narodowa Orkiestra Symfoniczna Ukrainy, Narodowy Chór Ukrainy „Dumka” i Chór Chłopięcy Szkoły Muzycznej im. Łysenki. Z polskiej strony udział mieli wziąć polscy soliści i Maestro Krzysztof Penderecki. Ówczesne intrygi nie pozwoliły przeprowadzić tego koncertu w Kościele Św. Mikołaja – Sali Organowej. Koncert został przeniesiony do Filharmonii. Również decyzją ukraińskiej biurokracji zostaliśmy zmuszeni do zmiany orkiestry – w koncercie wzięła udział Orkiestra Symfoniczna Narodowej Filharmonii Ukrainy. Koncert, który odbył się 31 marca 1999 roku, znów wywołał furorę w ukraińskim środowisku kulturalnym. Przy okazji wizyty Krzysztofa Pendereckiego do Kijowa Narodowa Akademia Muzyczna Ukrainy uhonorowała dostojnego gościa tytułem doktora honoris causa – promotorem był Jewhen Stankowycz.

Przyjazd Krzysztofa Pendereckiego do Kijowa wywołał wielkie zainteresowanie mediów. Kompozytor udzielał licznych wywiadów, w których podkreślał swój związek z Ukrainą – mówił: „Mój ojciec urodził się w wiosce Tenetnyki koło Rohatyna”. Oto następnego dnia po takim oświadczeniu przychodzi na próbę sympatyczne dziewczę i mówi do kompozytora: „Panie profesorze, nazywam się Lubow Penderecka, moi rodzice także urodzili się w wiosce Tenetnyki koło Rohatyna. Ale tam wszyscy nazywają się Pendereccy…” Byłem świadkiem tej rozmowy. I teraz nie mogę powstrzymać uśmiechu, wspominając zdziwione oblicze Maestro – jego nazwisko takie unikalne w Polsce okazało się szeroko rozpowszechnione w Ukrainie. Historia będzie miała kontynuację…

Wracając do Warszawy samolotem okazało się, że tym samym rejsem lecą biznesmeni Stanisław Małyska i Janusz Bukała – szefowie firmy „Karpaty”, którzy razem z Krzysztofem Pendereckim lecieli do Kijowa i zaproszeni przez niego odwiedzili wykonanie „Credo” w filharmonii. Zachwyceni wydarzeniem pytali Maestro, co mogą dla niego zrobić – może są jakieś idee. Ja nieśmiało podpowiedziałem: „Credo” we Lwowie… I tak wynikła kolejna prezentacja tego wielkiego utworu w Ukrainie. Jaki we Lwowie może być lepszy dla tego kontekst niż „Kontrasty”… Tak doszło do tego wykonania 12 października 1999 roku w ramach 5. Festiwalu „Kontrasty”. Tym razem kościelne rzymskokatolickie władze nie zechciały otworzyć Katedry dla „Credo”, natomiast gościnnie otworzył salę Lwowskiego Teatru Operowego ówczesny jego dyrektor Tadeusz Eder. Patronat Honorowy nadał temu koncertowi prezydent Aleksander Kwaśniewski. W wykonaniu wzięli udział polscy soliści, Chór Chłopięcy „Dudaryk”, Narodowy Chór Ukrainy „Dumka” i Penderecki Festival Orchestra, utworzona na bazie orkiestry Sinfonia Varsovia. Dyrygował Maestro Penderecki. Sponsorem przedsięwzięcia była polska firma „Karpaty”,  odpowiedzialna wówczas za budowę największego odcinka gazociągu jamalskiego w Polsce. Na koncercie było wielu dostojnych gości z Polski, w tym żona prezydenta RP pani Jolanta Kwaśniewska. Wielki sukces, wielkie wydarzenie, które zapada w pamięć na całe życie. Rozmach i nadzwyczajność! Obecność żony kompozytora pani Elżbiety Pendereckiej dodawała blasku – ona jak mało kto potrafi budować ważność, czy też tę ważność eksponować.

 Ciekawie będzie dodać, że „Credo” zabrzmiało w Ukrainie wcześniej niż w Polsce. A premiera utworu odbyła się 11 lipca 1998 roku na Bachowskim Festiwalu w Oregon w USA. Szykując się do wykonania we Lwowie w październiku 1999 roku, Chór „Dudaryk” był zaproszony do pierwszego wykonania tego utworu w Polsce, które odbyło się w Warszawie 17 września 1999 roku w Kościele Św. Krzyża – w Ukrainie utwór był wykonany 31 marca 1999 roku. I jeszcze jedno wspomnienie – po wykonaniu „Credo” we Lwowie udało mi się namówić dyrektorów Fabryki Kawowej „Galca” Borysa Dubowego i Jarosława Wołyńca na wsparcie pierwszego festiwalu „Dni Muzyki Ukraińskiej w Warszawie”, które odbyły się w grudniu 1999 roku. Krzysztof Penderecki zgodził się wziąć udział w komitecie honorowym tego festiwalu. Wsparła nas także firma „Karpaty”. W tym roku przygotowujemy już szóstą edycję tej imprezy, która swoje korzenie ma w lwowskim wykonaniu „Credo”. A to wykonanie „Credo” było pierwszą akcją założonej w 1998 roku i prowadzonej przeze mnie Fundacji „Pro Musica Viva”.

 Jest jeszcze jedno wspomnienie. W przededniu wykonania „Credo” we Lwowie zaplanowano wyjazd do wioski Tenetnyki koło Rohatyna. Przewodnikiem miała być Lubow Penderecka, której babcia tam wówczas mieszkała. Mały autobus zapewnił Polski Konsulat we Lwowie, wśród uczestników wyprawy byli Elżbieta i Krzysztof Pendereccy, lwowski polski reżyser Zbigniew Chrzanowski i ja. Październikowe Iwano-frankowskie drogi nie były nadto życzliwe dla samochodu, niemniej dojechaliśmy na miejsce. W gościnnej chacie czekało na nas około dwudziestu Pendereckich, dla których Tenetnyki były rodzinnych gniazdem. Nadzwyczaj ciekawym było spotkanie dostojnego gościa ze swoim na trzy lata starszym wujem po linii brata dziada Pendereckiego. Otóż, dziadek z małoletnim ojcem kompozytora wyjechał do Polski jeszcze przed Pierwszą Wojną Światową, gdzie ojciec Pendereckiego dorastał, otrzymał wykształcenie i ożenił się z Zofią z domu Berger. Jak to wówczas i nierzadko bywało w wielodzietnych rodzinach, różnica między najstarszymi i najmłodszymi dziećmi mogła sięgać i jednego pokolenia – lat z dwadzieścia, tak było i w rodzinie Pendereckich. Byłem świadkiem spotkania przez pokolenia – Krzysztof Penderecki spotkał syna brata swego dziadka. Ten wuj Pendereckiego miał syna Andrzeja (jeśli nie mylę imienia), który w latach 1990-tych pracował we Lwowie jako dziennikarz i także brał udział w wyborach do miejskiej czy też obwodowej rady.

 Sam Krzysztof Penderecki nie wracał w przestrzeni publicznej do tego wydarzenia. Nie przypominam sobie także, abym gdziekolwiek napotkał wspomnienie o możliwym śladzie jego ukraińskiego pochodzenia. Podkreślał on niemieckie pochodzenie ojca swojej matki czy ormiańskie swojej babki ze strony ojca. Być może interesującym będzie zacytowanie fragmentu z dwutomowej pracy o kompozytorze wybitnego polskiego muzykologa Mieczysława Tomaszewskiego: „Własnemu ojcu zawdzięcza Penderecki w sprawach wiary – otwartość, która go wiodła w stronę ekumenizmu. Można sądzić, iż ów ekumenizm rodził się z rodzinnych realiów. Podczas jednego z przemówień doktorskich swoją własną proweniencję ujął Penderecki w lapidarnym sformułowaniu: Jestem hybrydą, moja rodzina pochodzi z kresów, babka ze strony ojca była Ormianką, natomiast dziadek Niemcem. Owa babka Ormianka, Stefania Szylkiewicz, wyszła za Polaka na służbie austriackiej, Michała Pendereckiego. Mieszkali w Zahatynie (prawdopodobnie błędnie nazwany Rohatyn – R.R.) koło Stanisławowa, tuż przy dawnej polsko-ukraińskiej granicy. Otóż ów „kresowy” dziadek Krzysztofa Pendereckiego, Michał, wraz ze swoją szeroko rozgałęzioną rodziną chodził nie do kościoła, a do cerkwi, tyle że nie do prawosławnej, a ukraińsko-polskiej, czyli greckokatolickiej. W którymś roku, jeszcze w czasach austriackich został służbowo przeniesiony do Dębicy. Jego syn, Tadeusz, urodzony w roku 1906, zdobywa rękę niemal rówieśnicy, młodszej od siebie zaledwie o pół roku, urodziwej Zofii Berger. Wchodzi w zakorzenioną w Dębicy rodzinę żony. Jego własna, bliższa i dalsza rodzina pozostaje już od roku 1918 poza polsko-sowiecką granicą. Podczas jednego z niedawnych pobytów Krzysztofa Pendereckiego na Ukrainie, po koncercie w Żytomierzu, siedemnastu członków rodziny ojca i dziadka Michała przyszło na spotkanie ze swym słynnym krewnym. (Mieczysław Tomawszewski „Penderecki. Bunt i wyzwolenie”, Tom I, s. 93, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 2008). Z pewnością warto tu sprostować geograficzne położenie miejscowości, z której wywodzi się ród Pendereckich. Być może, gdyby nie pomyłka w nazwie miejscowości – Zahatyn, Tomaszewski nie napisałby, że znalazła się ona po Pierwszej Wojnie już w Ukrainie Radzieckiej – Rohatyn jest położony na zachód od rzeki Zbrucz…

Te szczegóły będą jeszcze z pewnością przedmiotem dociekań. Odeszła od nas osobistość wielkiego formatu. Inspirator wielu kierunków i nadzwyczajnie twórczy kompozytor. Zainteresowanie Pendereckiego wschodem, zwłaszcza tradycją wschodniego chrześcijaństwa, znajdujemy w niektórych jego utworach – w „Jutrzni” z lat 1970-71, w niezwykłej urody i uchwycenia wschodniego ducha „Pieśni cherubinów” na chór mieszany a cappella z 1986 roku, czy w „Hymnie do św. Daniiła, księcia moskiewskiego” z 1997 roku.

Od pierwszego koncertowego wyjazdu Krzysztofa Pendereckiego na Ukrainę w 1996 roku odbyło się tu szereg koncertów z jego udziałem. Zasługuje także na podkreślenie wieloletnia współpraca kompozytora z Narodowym Chórem Ukrainy „Dumka”, która swym doskonałym śpiewem szczególnie przypadła do gustu sławnemu Maestro.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że jedne z ostatnich muzycznych dróg Krzysztofa Pendereckiego wiodły także na Ukrainę. 29 września 2018 roku w Kijowskiej Filharmonii znów zabrzmiało „Credo” w ramach organizowanego przez Fundację „Pro Musica Viva” we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza z Warszawy projektu „Muzyka niezależności”, poświęconego 100-leciu odzyskania niepodległości przez Polskę i Ukrainę, z udziałem polskich solistów, Chóru Chłopięcego „Dzwoneczek”, Narodowego Chóru Ukrainy „Dumka” i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Ukrainy – za pulpitem dyrygenckim stał Maestro Krzysztof Penderecki. Była to także inauguracja XXIX Międzynarodowego Festiwalu „Kyiv Music Fest”. Ostatnia wizyta Krzysztofa Pendereckiego w Ukrainie odbyła się zupełnie niedawno – w grudniu 2019 roku, gdy w Odessie wykonano jego „Siedem bram Jerozolimy” z udziałem polskich solistów, Chóru „Dumka” i Narodowej Odeskiej Orkiestry Filharmonicznej – dyrygował Hobart Earle.

Jego muzyka brzmiała i będzie rozbrzmiewać w pierwszych salach koncertowych świata z udziałem najbardziej znanych wykonawców. Szerokość kulturowych inspiracji i rozpiętość muzycznej twórczości – unikalna. Żegnając dziś Krzysztofa Pendereckiego pozostajemy z Jego muzyką, której ilość i rozmach zdumiewa, zachwyca i będzie inspirować następne pokolenia muzyków.

Roman Rewakowicz
P.S. Bardzo ciekawie te moje wspomnienia uzupełnił Bogdan Gancarz w artykule
„Wschodnie korzenie Krzysztofa Pendereckiego”

Przeczytaj też o:
ul. Gąbińska 9 / 64
01-703 Warszawa
Scroll to Top